Krokwie jechały prosto z tartaku, a pani od drewna nie chciała powiedzieć skąd - z północy - dodała. Ale przyjechały punktualnie, tylko inny kierowca je przywiózł i zdaje się, że nie zapisał adresu. Trochę narzekał, że nie mógł trafić i chciał dodatkową kasę za wrzucenie HDSem na strop. Twierdził, że nie musiał tego robić, mógł mi byle gdzie na ziemię tam gdzie stoi zrzucić. Ale dziś zachowałam się bardzo okrutnie, stanowczo powiedziałam, że nie mam nic więcej gotówki i że inaczej się umawialiśmy i że każdy HDS zrzucał mi tam gdzie chciałam. Jak tylko to powiedziałam od razu mi się go żal zrobiło ... Opamiętałam się jakoś, gdyż nie miałam ani jednej extra stówy dla niego.
Więźba jest impregnowana i cięta z okrągłych pni, a mokry impregnat jest zielony i tylko zabezpiecza przed grzybami i pleśniami. Ale może się moczyć bo i tak potem wyschnie. Jeszcze chwilę się pomoczy zanim lody ze stropu odpuszczą. Murłaty były najdłuższe i musiałam nadawać im kierunek, żeby wycelować w przygotowane miejsca. Impregnat zamarza, ale cieśla powiedział, że drewno i tak wysuszone, bo inaczej to by było tak ciężkie jak beton. Jeszcze tylko dach i mogę mieszkać ... już nie mogę się doczekać.
Komentarze
Prześlij komentarz