Jestem szczęśliwa, bo wreszcie spełnił się etap robót, który do tej pory tylko oglądałam na grupie Ona Buduje Dom i zazdrościłam. Ale jakoś wczoraj nie potrafiłam tej radości poczuć. Wylewki bez wylewu.
Życie toczy się dalej, a wieści ze świata paskudne. Wojna w Ukrainie, problemy zdrowotne osób w koło i zbliżający się dzień Wszystkich Smutnych. Nawet majster zadzwonił i obwieścił, że ma sarkoidozę - chorobę o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Na szczęście uleczalna. I nie pomaga satysfakcja z ułożonego styropianu podłogowego, pomimo, że dużo wskazywało na to, że nie da się tej pracy ukończyć.
Wiem, że to nie to samo pomieszczenie, ale pięknie widać jaka to jest układanka. Może też sytuacja z Teresą na mnie niezbyt korzystnie wpływa, bo wczoraj pojawił się kołek od geodety przy płocie, a wcześniej był 40 cm wgłąb jej działki i potem na kilka dni zniknął. Musiałam jej obwieścić, że będę mierzyć i to nie było miłe. Ale co zrobić, kiedy ona nie chciała ze mną oglądać mapy. Wschód Słońca od strony Teresy, która nie dba o miedzę :)
Komentarze
Prześlij komentarz