Rok zaczął się brawurowo na budowie, bo przełom roku to jak zwykle sezon ogórkowy w budownictwie. Pogoda w kratkę, a w hurtowniach remanenty. Więc co się stało? Otóż wszyscy budowlańcy do mnie przyszli i postanowili mnie wydrenować z kasy. Niby miło, że wreszcie na mnie mają czas, ale jak tu pogodzić koniec z końcem. Wczoraj w porywach 10 osób było, wliczając w to przyjaciółkę Anię, która nie drenuje, ale wszystko mierzy i zapisuje do dużego zeszytu. Kaloryfery okazały się całkiem zgrabne, choć Ania woli gładkie, ale hydraulik słusznie zauważył, że wszystko co gładkie to drogie.
Bardzo ładny jest kolor tych kaloryferów, taki totalnie neutralny i pasuje do wszystkiego i muszę stwierdzić, że wyglądają bardzo zgrabnie, nawet te duże nie wydają się takie duże. Teraz potrzebuję fachowca do zaciągnięcia bruzd pod kaloryferami. Potem zdjęcie na malowanie, a potem wreszcie napełnienie wodą. Hydraulik patrzył na mnie ze zrozumieniem i sobie przypominał jak sam z wszystkiego się cieszył podczas budowy swojego domku. Jak to powiedział, każdy drobiazg go cieszył.
Komentarze
Prześlij komentarz