O rety parapety. Przyjechały i nawet dają radę, choć to najdziwniejsza transakcja ever w moim życiu. Bo z każdą następną rozmową okazywało się, że jednak klejonka, że poleca obłogowanie i najlepiej obłóg fladrowy. I że Jacenty przyjedzie i zamontuje. Przyjechał Jacenty wczoraj z pracownikiem. Obaj ledwo chodzący i długo musiałam się zastanawiać czy oby nie popiwszy poprzedniego dnia. Ale ochoczo zabrali się do montowania parapetów i nawet to nieźle wyszło. Każdy opowiedział mi swoją historię wypadków ortopedycznych dotyczących kolana i biodra. Widać, że sami zleceń nie zdobywają, tylko szef z większej firmy po drugiej stronie Warszawy zlecenia im daje. A strona internetowa firmy bardzo ładna i medialna.
Parapety pasują do stodoły i cena dobra, więc ogólnie jestem zadowolona. Tylko zachowanie szefa bardzo dziwne, wręcz mafijne. Jak teraz idę myślami wstecz to wydaje mi się, że nieźle sobie mnie rozpracował. Najważniejsze, że obyło się bez betonowych skarpetek. Parapet i parkiet zakupione dębowe, więc powinny pasować do siebie wzajemnie.
Komentarze
Prześlij komentarz