Już ten tydzień - nadchodzi godzina "zero". Trochę jak na wojnie lub odbudowa po wojnie. Bądź tu człowieku zwartym i gotowym, gdy fachowcy oczywiście mają własne plany. Cykliniarze zapewniają, że przyjdą, ale punktualni są co drugie spotkanie. Niemniej jako jedyni pracują również w niedzielę. W tygodniu mogą przyjechać tylko od piątej po południu (to się kiedyś fucha nazywało). Przyjaźnią się od dzieciństwa. Niesłychane jak bardzo na sobie polegają. A dnie coraz krótsze, nie zdawałam sobie sprawy, że we wrześniu tak wcześnie robi się ciemno. O osiemnastej praktycznie już takie widoki.
Mamy astronomiczną jesień. Rzucam się na wszystkie roboty. Próbuję ograniczyć wnoszenie piasku do domu, aby nie porysować parkietu. Tymczasowe podesty z europalet. Koszty utwardzenia pewnie przygniotą mnie na tyle, że palety pozostaną na długo.
Komentarze
Prześlij komentarz