Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2024
 Tak długo do pana Wojtka mówiłam panie Tomku, że ostatecznie wymieniłam go na wykończeniowca Tomasza i już się nie mylę. Najlepsi budowlańcy to Tomasze. Przyjechał Tomek od dachu, bo jętkę klejoną wizualną ode mnie sobie przygarnął. Dobrze pamiętał, że akurat jedna taka 2m mi została. Ma usta rozwalone więc pytam co się stało. A nic odpowiada: mogło być gorzej, bo myślałem, że będę musiał na szycie jechać, a to tylko pęknięta dolna warga. Myślę sobie: jego sukces polega na tym, iż szklanka zawsze jest do połowy pełna. Z takimi ludźmi miło się przebywa, rozmawia i miło się pracuje. Tomek nawet jak narzeka, to narzeka pozytywnie: Uzbeki jeszcze śpią, a już na siódmą wieli być w pracy - i śmieje się od ucha do ucha. Skóra opalona, bo już na wiosnę pewnie kilka dachów zrobił. Aby dokleić zaległą taśmę EPDM pod taras południowy, Tomek musiał przyjechać jeszcze raz, a mnie przy okazji wiosenna burza pokazała, którędy spływa woda. Tymczasowe jezioro południowe.  Na szczęście wyczekana taśma
 Ile może pomieścić jedna osoba? Czy nadmierna relacyjność nas przypadkiem nie zabije? Dowiedziałam się, że jestem zbyt empatyczna w niektórych sprawach, a to już nie jest profesjonalne. I czasami bardzo męczące. Ale jak się nie kontaktować jeśli: trzeba wymienić opony, ponadto klocki hamulcowe się starły kompletnie. Dziewięćdziesięciu studentów na dwie pozycje doktoranckie - każde przesłuchanie 45 minut. Na szczęście tylko wybranych. Recenzja pracy doktorskiej oraz właśni studenci i inne takie perypetie. Nie pisząc o zarządzaniu, malowaniu, szpachlowaniu i oczywiście relacjach rodzinnych. Piękny spektakl o relacjach: Kiedy stopnieje śnieg? Jak pisał Marcin Matczak - brakuje nam wdzięczności za to, że żyjemy. Jeden weekend kopanie niecki pod taras, drugi weekend utwardzanie.  Elektryk miał przyjechać, ale przesunął na za tydzień. Pogoda przepiękna, a dziś zjadłam pierwszą truskawkę i trzy poziomki. Wożenie kruszywa na taras to jakby trening na siłowni. Niestety bardzo go potrzebuję od
 Muszę troszkę się cofnąć, gdyż nadal wiele się dzieje, ale ja dopiero powoli budzę się po przeżyciach kwietniowo-majowych i ten rok na pewno zostanie w mojej pamięci na wiele lat. Każdy ma swój Mount Everest i każdy z nas gdzieś tam zostanie w swojej górze, podobnie jak Wanda - odważna i dzielna kobieta, przepiękna i niesłychanie prawdziwa w swojej Ostatniej Wyprawie. A mój Mount Everest pokrywa się codziennie makami, które walczą z suszą w przedziwny sposób. Rano rozkwitają i jest mniej więcej tak:  Ale w południe już kwiaty opadają, bo susza wielka i w dodatku pompa mi wysiadła. Usilnie proszę hydraulika o naprawę, a on bardzo zajęty. Biedne te rośliny, dopiero teraz widzę jak wiele zależy od wody. W tym roku przymrozki zniszczyły drzewka owocowe, brak wody i generalnie sadownicy narzekają na wyginięcie owadów zapylających kwiaty. Podobno owoc będzie szalenie drogi w tym sezonie.  Co nas nie dobije to nas wzmocni, tynkarze na razie wszyscy odmawiają, a pan od bram domaga się zapłaty