Czego w tym salonie nie było, płyty G-K, wełna mineralna, profile aluminiowe, deski jakiekolwiek, farby i różne masy szpachlowe, rusztowania do stropu tymczasowego, drewniane łaty do rusztu pod elewację. A już od roku prawie stoi parkiet i czeka na rozłożenie, ale to po wszystkich robotach zwanych mokrymi. I kanapa na przeciwko kominka, że jak już nie wiem co zrobić to sobie siadam. Gdy się przeprowadziłam to przez pierwsze trzy miesiące na tym parkiecie kuchnię tymczasową miałam. Układam, przekładam, gromadzę, sprzątam i przyglądam się czy do czegoś to zmierza. Na pierwszym planie maszyna do cięcia płytek, bo Tomkowi już tylko kuchnia pozostała.
Od zawsze lubiłam puzzle, toteż z największą przyjemnością wybrałam wzór do pralni. Uparłam się, że położę na ścianach resztki tych kafli co mi pozostaną po wszystkich innych, układanych w łazienkach i kuchniach obydwu mieszkań. Rozkładałam, segregowałam, mierzyłam, obliczałam i ostatnie wzorki rysowałam Tomkowi. I wyszło OK, ale nie urywa. Ostatecznie pralnia, więc nie będę wybrzydzać.
A tym czasem w pobliskiej Italii fotowoltaikę na ziemi kładą i chodzą po niej jak po ścieżce. Wydaje się trochę bardzo wyszlifowane i gdy spadnie lekki śnieżek i przymrozi to niezłe lodowisko może powstać. Tak by było w Polsce, ale Włochy śniegu mają niewiele i sobie mogą pozwolić na takie ekstrawagancje.
Komentarze
Prześlij komentarz