Dużo myśli kłębi się w głowie potwornie. Chcę wszystko wdrukować sobie w mózgu i boję się, że nie dam rady. To już szóste pożegnanie odkąd buduję dom. I wszystkie osoby młodsze ode mnie, oprócz Jurka starszego o 4 lata. Sześć pożegnań ostatnimi czasy to jakaś czarna passa. Ale najbardziej dojmujące, gdy odchodzi osoba dokładnie w wieku mojej córki. To zdarzenie dobitnie uzmysławia mi, że dzieci nie są dla nas i czas najwyższy zakończyć żal po tym, że nas opuszczają. Czas rozprawić się z pustym gniazdem i ogarnąć uczucie pustki. A tymczasem cztery dni urlopu w Tatrach to jak przepustka z więzienia. Pogoda, ludzie, zapachy i zdobyte szczyty. Było magicznie i bajkowo. Moje lokalne raje.
Toteż powrót do wykończeniówki jak do aresztu. Udało się przełożyć Ryszarda od hydrauliki na czwartek, bo z mamą miałam do lekarza, ale rodzice po kolei covidu dostali i musiałam na wizyty do ortopedów bez pacjentki się wybrać. Tym czasem zapowiada się pracowity poniedziałek 12 sierpnia, gdzie zapowiedziało się naraz sześciu majstrów. Tomek, wykończeniowiec sprawdza sms-em, czy zdobyłam uszczelkę do baterii. Więc piszę do firmy z pytaniem dlaczego zapomnieli dołączyć. Oczywiście rozpatrzyli reklamację negatywnie, bo zakup nastąpił 1,5 roku temu, więc idę do sklepu hydraulicznego i kupuję zestaw montażowy do baterii za 5 PLN-ów.
Komentarze
Prześlij komentarz