Czarny poniedziałek budowlanki, ale wiele spraw posunęło się do przodu. W czwartek Ryszard zamontował ostatni grzejnik podłogowy i uruchomił piec. Jest ciepła woda w drugim lokalu, można myć ręce po remoncie. Jako pierwszy zjawił się Tomek i zamontował wannę i baterię, po czym uzupełnił ostatnie silikony. Znowu nie pamiętaliśmy ile mu mam zapłacić, on mi dziękował, a ja wspomniałam, że przy nim się uspokajam. Elektrycy w sumie mnie zawiedli. Chcą szybko montować, niemniej tym razem wykazali totalny brak cierpliwości i dokładności. Pod każdym gniazdkiem zostawili śmieci, nie chcieli zamontować tymczasowych żarówek i nie zależało im na starannym przewierceniu elewacji. I jeszcze te komentarze polityczne zmęczyły mnie bardzo. Pan od szafy najbardziej przejął się moją sytuacją i chyba dlatego go lubię, choć nie trzyma się projektu. Szafę zamontował tylko jedną i to nie do końca, ale bardzo mnie lubi, bo jestem jedyną osobą, która przewidziała, że wewnętrzne szuflady mogą się nie otworzyć. Słusznie zamontował zawiasy 150 stopni. Przyjdzie w środę lub piątek, czyli nic nie wiadomo.
Przyszedł fachowiec od zbitego okna i zamówiłam u niego usługę, gdyż pobliski szklarz nie potrafi tego zrobić. Znalazłam go na facebooku i o dziwo - podziałało. Firma zajmująca się tylko naprawą okien i drzwi. Ostatecznie państwo od rolet zawitali, aby poprawić ich działanie. Stwierdzili, że trzeba popracować nad sznurkami, więc znowu w słoneczny dzień zostałam bez plis i rano dostałam w twarz promieniami słońca. Na szczęście parkieciarz przełożył na jutro. Szóstego fachowca bym nie ogarnęła. Trzeba posprzątać, więc w ramach przygotowań do kładzenia podłogi drewnianej, moja piękna wanna przeszła metamorfozę:
Komentarze
Prześlij komentarz