Przejdź do głównej zawartości

 Bo Stanisław był człowiekiem niezwykle pozytywnym i zawsze uśmiechniętym. Uwielbiał żartować, a w jego oczach tkwił jednoznaczny przekaz: szkoda czasu na zmartwienia, a jak jest problem to trzeba go szybko rozwiązać. Nie ma co się długo zastanawiać, lepiej spędzić miło czas z bliskimi i cieszyć się ich obecnością. 

I tak, wybierając zdjęcie na tę uroczystość znajdowałam tylko takie, na których jesteś Tato uśmiechnięty, a w Twoich oczach widać spokój. Po latach zrozumiałam, że takie usposobienie zjednywało Ci ludzi, nawet tych obcych, z którymi zawsze chętnie rozmawiałeś. 


Urodziłeś się w Aleksandrowie Kujawskim, jako ostatnie dziecko babci Polci i dziadka Andrzeja. Zawsze wspominałeś podstawówkę u Salezjanów, beztroskie lata grania w piłkę, boksowania się z kolegami i wielkiego poczucia bezpieczeństwa, jakie dawała Ci rodzina. Technikum budowlane w Toruniu to lata wstawania o 5-tej rano i codziennych podróży pociągiem. Ale jakże wszyscy byli z Ciebie dumni, gdy jako jeden z nielicznych, dosłownie dwóch uczniów, dostałeś się na studnia wyższe. 
Studia były trudne, ale towarzystwo wspaniałe. Koledzy poznani w tym okresie utrzymywali z Tobą kontakt do dnia dzisiejszego. Nie raz opowiadałeś o waszych wspólnych wygłupach. 
Po ukończeniu Politechniki Wrocławskiej wraz z grupą inżynierów osiedliłeś się w Bydgoszczy. Pracowaliście, spędzaliście wspólnie czas, budowaliście swoje własne rodziny. Pamiętam chwile spędzone na Twoich kolanach, gry w łapki, w okręty, w tysiąca, nawet nitki ze mną przeciągałeś. Pamiętam nasze wspólne pływania w jeziorze, kąpiele w morzu i gdy odprowadzałeś mnie na zajęcia. Zabierałeś mnie do teatru, najpierw na przedstawienia dla dzieci, a potem na te zawsze "za trudne" sztuki. Nie rozumiałam "Iwony, Księżniczki Burgundy", ale czułam się wyróżniona, że w sobotni wieczór jestem z rodzicami w teatrze. Trzymaliśmy sztamę w trudnych sytuacjach, których w podobny sposób nie rozumieliśmy. 

Byłeś społecznikiem, chociaż ta Twoja umiejętność nigdy nie wybrzmiała. Jako solidarnościowiec, działałeś w regionie, przynosiłeś do domu "wolną prasę" i zabierałeś mnie na pierwsze spotkania z papieżem. Zachwycałeś się "wiatrem odnowy" i wolnością, wszyscy się zachwycaliśmy. 

Lecz przede wszystkim byłeś inżynierem budownictwa. Uwielbiałeś swoją pracę, samodzielnie zamieniłeś deskę kreślarską na komputer. Od zawsze zbierałam słowa uznania w temacie Twojej fachowości. Dlatego tak ciężko było Ci rozstać się z zawodem i pracowałeś do siedemdziesiątego siódmego roku życia. Idąc przez Bydgoszcz można wyliczać miejsca, w budowie których uczestniczyłeś: opera, hala sportowa, hotele, instalacja tlenowa w sanatorium w Smukale, przepławka na Wyspie Młyńskiej. Za szpitale, w tym onkologiczny, dostałeś trzy nagrody Ministra, o czym długo nie wiedzieliśmy, bo zwykłeś mawiać: nie lubię się przechwalać. 
Na szczęście zdążyłam to odkryć i zaobserwować Cię w pracy, kiedy to od trzech lat budowaliśmy razem dom w Koczargach. Widziałam jak obliczałeś izolacje przegród budowlanych i skorzystałam z Twojego ogromnego doświadczenia. Twoja umiejętność rozwiązywania problemów pozwalała Ci działać niezwykle skutecznie. Z odwagą wspinałeś się na trudne tematy jeżdżąc na budowy po całej Polsce. 

Jednego problemu nie udało Ci się rozwiązać, bo choroba, która Cię dotknęła była nie do pokonania. Przyszła nagle i nie pozwoliła Ci długo cieszyć się z bycia mieszkańcem Koczarg. Powiedziałbyś: no trudno takie życie.

Dziękuję, że byłeś moim tatą i jednocześnie największym przyjacielem. Dziękuję, że pokazałeś mi jak można bezgranicznie kochać żonę Ewę przez 60 lat. Dziękuję za Twoje poczucie humoru i luźne podejście do wielu trudnych spraw. Dziękuję, że zawsze miałeś 18 lat. 
Żegnają Ciebie: żona, wnuki, rodzina, przyjaciele ze studiów, koledzy i koleżanki z pracy, sąsiedzi, działkowcy ze Smukały i wszyscy tu zgromadzeni. Żegnam Cię ja i przepraszam za wszystko czego nie zdążyłam dla Ciebie zrobić. 

Dziękuję osobom o wielkim sercu, które pomogły tacie w ostatnim, trudnym okresie: Robertowi za to, że odwiedzał Tatę w szpitalu codziennie, bo Stanisław tych wizyt wyczekiwał. Dziękuję doktor Iwonie za olbrzymią pomoc w opiece paliatywnej, opiekunce Marii za dostępność i oddanie. 

Tato, mieszkańcy domu w Koczargach zawsze będą pamiętać, że go budowałeś. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

 Nic nie poradzimy, trzeba jakoś z tym żyć. Czas mija ciężko jakbyśmy pływali w gęstej masie ciepłego asfaltu. Co zrobić, trzeba jakoś ten dom wykończyć. A tymczasem kolejna Wigilia w Koczargach i mobilizacja, aby posprzątać, gdzie się da. Nawet nieźle to wyszło. Nadal jednak maluję i jak sobie tak pomyślę to niedługo rok minie odkąd zaczęłam malować moje mieszkanie. A mieszkanie rodziców jeszcze wcześniej. Wszyscy pytają jak będę myła te okna. Dlaczego mnie to nie martwi? Pierwszy Sylwester w Koczargach. Staram się rozpalić domowe ognisko i nie tylko. Kiełbaski udają się dzięki wspaniałym gościom i ich wielkiej motywacji, żeby ogrzać się przy prawdziwym ogniu. Magia ogniska jest w naszych duszach i to fajne - w mojej też. Tyle jeszcze do zrobienia, tyle jeszcze do kupienia. Czy to się kiedyś zakończy? Całą przerwę świąteczną oglądam serial według kultowej powieści "Sto lat samotności". Piękne kolory sienny i zieleni w miasteczku Macondo powodują u mnie burzę myśli typu co mo...
 Coraz wolniej dodaję wpisy. W gruncie rzeczy opowiadanie o sobie jest trudne. Niektórzy potrafią całe swoje życie przenieść do internetu, a ich opowieści intymne biją rekordy popularności. Ludzie dosłownie olbrzymią kasę na tym robią. Ciekawe, czy nowy zawód bycia influenserem/erką w internecie kiedykolwiek się skończy? Przyjechała kuchnia - piękna, nowoczesna, pewnie ma jakieś wady, ale przeważnie zalety. Jest taka o jakiej marzyłam po latach gotowania.  Ile śmieci było po rozpakowaniu kuchni i znowu włącza mi się segregacja odpadów. W tej chwili to jest moje największe natręctwo. Segreguję wszystko, nawet pety zbieram po robotnikach Kruka. Na razie o nich nie piszę, bo nie chcę się denerwować. A poza tym ciężko mi mieszkać i ... sprzątać mieszkanie. Ciągle nie ma czasu na zwykłe umycie umywalek. Ale też mam wrażenie, iż nie bardzo się brudzą. Brud to pojęcie względne, nie należy się nastawiać na wieczne sprzątanie. A ja zaczynam od samej góry.  Nadal tu pięknie i nadal...