Pierwsze koszenie tradycyjne, bo miała być permakultura, ale wykonawca zarządał usunięcia chaszczy. Wszystko tak zarosło, że tradycyjna kosiarka nie da rady. Ta kosa to troszkę zabawa była i przez cały dzień jedną czwartą skosiliśmy. Ale fajne doświadczenie, można było sprawdzić jak pracował sto lat temu chłop pańszczyźniany. Sąsiad jak to zobaczył to przybiegł z ofertą kosy mechanicznej (podkosiarki) na paliwo benzynowe. "Nie mogę się patrzeć jak się Pani męczy" powiedział, chociaż kosiliśmy z Szymonem. Kosę mechaniczną odkupiłam, bo stwierdziłam, że przyda się w przyszłości.
Nic nie poradzimy, trzeba jakoś z tym żyć. Czas mija ciężko jakbyśmy pływali w gęstej masie ciepłego asfaltu. Co zrobić, trzeba jakoś ten dom wykończyć. A tymczasem kolejna Wigilia w Koczargach i mobilizacja, aby posprzątać, gdzie się da. Nawet nieźle to wyszło. Nadal jednak maluję i jak sobie tak pomyślę to niedługo rok minie odkąd zaczęłam malować moje mieszkanie. A mieszkanie rodziców jeszcze wcześniej. Wszyscy pytają jak będę myła te okna. Dlaczego mnie to nie martwi? Pierwszy Sylwester w Koczargach. Staram się rozpalić domowe ognisko i nie tylko. Kiełbaski udają się dzięki wspaniałym gościom i ich wielkiej motywacji, żeby ogrzać się przy prawdziwym ogniu. Magia ogniska jest w naszych duszach i to fajne - w mojej też. Tyle jeszcze do zrobienia, tyle jeszcze do kupienia. Czy to się kiedyś zakończy? Całą przerwę świąteczną oglądam serial według kultowej powieści "Sto lat samotności". Piękne kolory sienny i zieleni w miasteczku Macondo powodują u mnie burzę myśli typu co mo...


Komentarze
Prześlij komentarz