Sprawa prądu to gruba sprawa. Bo najpierw niby jest świetny portal przyłączeniowy, gdzie można internetowo zgłosić zapotrzebowanie na prąd budowlany, ale potem zaczynają się schody. Bo już umowy nie można podpisać internetowo, a trzeba osobiście. Prowizorkę może zrobić tylko elektryk z "genami", a i tak nie wiadomo czy ją przyjmą. Czekanie na przyjęcie prowizorki trwa tak zwane "nie wiadomo ile" i niestety w moim przypadku zakończyło się porażką.
Pan budowlaniec ma wejść na wylewanie fundamentów jutro, a prądu nie ma. Jest kontener, w którym mają spać robotnicy, ale i on potrzebuje prądu. Rozwiązaniem problemu jest prąd od sąsiadów, ale akurat w moim przypadku jest to niemożliwe. No i skóra cierpnie, bo stoi słup, za który zapłaciłam krocie, aż strach powiedzieć ile, i nie mogę z niego korzystać. No chyba, że ukradnę, ale to nie w moim guście. A cukinie rosną i rosną :)
Komentarze
Prześlij komentarz