To przedziwne, że musiałam wyjechać na konferencję, choć wykonawca swoją robotę tylko robi w kontakcie ze mną. Ale dzwoni codziennie i pyta się czy dobrze spałam - po tym jak obudził mnie w sobotę o 7:00 z pytaniem czy podlewam beton. Musiałam mu udowodnić, że pada deszcz i nie muszę zraszać betonu i że biorę na siebie odpowiedzialność, że nie popęka. Oczywiście pomimo mojego wyjazdu, rozmawiam z wykonawcą codziennie i nawet załatwiam następne dostawy. A oto kilka fotek z piątkowego lania stropu na dzień przed moim wyjazdem. Widać chmury, które potem uczciwie podlały beton.
Nic nie poradzimy, trzeba jakoś z tym żyć. Czas mija ciężko jakbyśmy pływali w gęstej masie ciepłego asfaltu. Co zrobić, trzeba jakoś ten dom wykończyć. A tymczasem kolejna Wigilia w Koczargach i mobilizacja, aby posprzątać, gdzie się da. Nawet nieźle to wyszło. Nadal jednak maluję i jak sobie tak pomyślę to niedługo rok minie odkąd zaczęłam malować moje mieszkanie. A mieszkanie rodziców jeszcze wcześniej. Wszyscy pytają jak będę myła te okna. Dlaczego mnie to nie martwi? Pierwszy Sylwester w Koczargach. Staram się rozpalić domowe ognisko i nie tylko. Kiełbaski udają się dzięki wspaniałym gościom i ich wielkiej motywacji, żeby ogrzać się przy prawdziwym ogniu. Magia ogniska jest w naszych duszach i to fajne - w mojej też. Tyle jeszcze do zrobienia, tyle jeszcze do kupienia. Czy to się kiedyś zakończy? Całą przerwę świąteczną oglądam serial według kultowej powieści "Sto lat samotności". Piękne kolory sienny i zieleni w miasteczku Macondo powodują u mnie burzę myśli typu co mo...


Komentarze
Prześlij komentarz