Wreszcie pierwsza murłata wbita. A tu śniegi i mrozy zapowiadają. Ale cieśla się nie przejmuje i wszystko odpukać idzie gładko. Drewno i projekt są oraz wszystkie metalowe blachy ze stali 304 tak zwanej kwasówki. Bo oczywiście czarna tańsza, mocniejsza, ale ocynkowanie ogniowe i malowanie proszkowe też kosztują i trwają trzy razy dłużej. Ślusarz tnie blachy, nawet laserowo, ale potem trzeba gdzie indziej dostarczyć na cynkowanie i malowanie. Można skrócić ten łańcuszek wybierając stal 304.
Nic nie poradzimy, trzeba jakoś z tym żyć. Czas mija ciężko jakbyśmy pływali w gęstej masie ciepłego asfaltu. Co zrobić, trzeba jakoś ten dom wykończyć. A tymczasem kolejna Wigilia w Koczargach i mobilizacja, aby posprzątać, gdzie się da. Nawet nieźle to wyszło. Nadal jednak maluję i jak sobie tak pomyślę to niedługo rok minie odkąd zaczęłam malować moje mieszkanie. A mieszkanie rodziców jeszcze wcześniej. Wszyscy pytają jak będę myła te okna. Dlaczego mnie to nie martwi? Pierwszy Sylwester w Koczargach. Staram się rozpalić domowe ognisko i nie tylko. Kiełbaski udają się dzięki wspaniałym gościom i ich wielkiej motywacji, żeby ogrzać się przy prawdziwym ogniu. Magia ogniska jest w naszych duszach i to fajne - w mojej też. Tyle jeszcze do zrobienia, tyle jeszcze do kupienia. Czy to się kiedyś zakończy? Całą przerwę świąteczną oglądam serial według kultowej powieści "Sto lat samotności". Piękne kolory sienny i zieleni w miasteczku Macondo powodują u mnie burzę myśli typu co mo...
Komentarze
Prześlij komentarz