Czyżby skończyła mi się wena twórcza? Zupełnie nie wiem co napisać. To może podsumuję czas ogólnie. Odwiedziny Basi i Oli, które cały czas mi mówią jaka jestem silna. Podczas ich wizyty pada deszcz i ja boję się, że zmoknie wełna mineralna. Próbuję zasłonić, ale kompletnie moknę. Na szczęście jest dach nad głową. Pijemy bezalkoholowe prosseco, jest ciasto i arbuz. Bardzo fajne te koleżanki.
Jak wychodzą przestaje padać. Pięknie wysycha ziemia, bo przypominam, że generalnie przez Europę przechodzi fala gorąca. Upały ogromne powodują suszę rolniczą, wszystko usycha, róża ma tylko trzy kwiatki, a maliny wręcz się zwijają zamiast rozwijać. Majster oczywiście nie doliczył się membrany i przywiózł jakąś swoją, teraz ściana frontowa jest niebiesko zielona. On nigdy nie nauczy się liczyć. Działa jak dziecko we mgle, ale już o tym wiem i nie mam na to rady.
Komentarze
Prześlij komentarz