Tak już jest ta podłoga. Niestety trochę pstrokata, po wielkich bojach o nie przeterminowaną chemię i ostatecznie położona przez innych wykonawców. Czy coś jeszcze mnie zaskoczy? Podobno można się na niej potarzać - zapraszam wszystkich chętnych.
Cieszę się, że taki wzór, bo to jedyny który pasował do tego rodzaju drewna. Czekamy aby się ułożyło. Przepisowo trzy tygodnie, ale zobaczymy. Nagle, po położeniu podłóg zniknęli wszyscy majstrowie. Jak się cicho zrobiło i spokojnie. Nikt mi nie mówi o której mam się pojawić we własnym domu. Odpoczywam i nadganiam pracę. Podłogę kładli Adam i Krzysiek - rozumieli się bez słów i nie siedzieli długo bo: córka dzwoniła, że przygotowała kolację, a przecież nie mogę dopuścić, żeby sama jadła, bo to najgorzej samemu jeść... ja jej mówię lepsza najgorsza prawda od kłamstwa. Takie majstrowe mądrości opowiadają. Jednak na końcu nie powstrzymali się od delikatnego skrytykowania jakości parkietu.
Hibiskusy zakwitły jak kwiat róży w baśni o Królowej Śniegu - najpiękniejszej bajce mojego dzieciństwa. Ale ten temat zostawiam sobie na deser. Jeszcze wrócę do tej opowieści jak przekwitną hibiskusy, a ja pozostanę na zimę sama w domu.
Komentarze
Prześlij komentarz