Wszystko, wszędzie, naraz... jest jak w tym filmie - tegorocznym zdobywcy siedmiu Oskarów. W piątek, tuż przed sierpniowym długim weekendem, Wojtek kończył płytki, przyjechali Adam i Krzysiek i namówiliśmy się na robienie parkietu, kierownik budowy przygotował zestaw dokumentów na oddanie domu do użytku (warunek konieczny do skorzystania z programu Moja Woda) i ostatecznie dostałam wycenę szafek kuchennych. I cud się stał, a mianowicie Tomek bez zapowiedzi (miał być na Mazurach, ale przeciążył nogę i musiał zawrócić) przywiózł swoich dwóch pracowników. Skończyli bić deski nad tarasem Południowym - uff. Mówię, że wolę aby dokończyli kłaść tynk mozaikowy, ale szef rozkazał bić deski, a do tynku przyjadą jak on będzie wypoczywał na Tureckiej Rivierze. Cały weekend upływał bardzo pracowicie. Mozaika częściowo położona - na ostatnie trzy metry zabrakło :) kto źle policzył?
Aż wreszcie udało się rozpocząć szlifowanie słupów - czynność planowaną już od kilku miesięcy, Niestety ciągle odkładaną, gdyż nie wiedziałam jak do tego się zabrać. Musiałam kupić szlifierkę oscylacyjną i dobry impregnat do drewna i jeszcze przetrawić fakt, że słupy sosnowe nie muszą być opalane. Inaczej tygrysek byłby zbyt pstrokaty.
Komentarze
Prześlij komentarz