Jakaś niemoc nastąpiła na różnych frontach. Trochę wygląda tak, jakby wykonawcy uznali, że im się nie opłaca przyjeżdżać do mnie, a trochę dziwne zbiegi okoliczności. Pan od wycinki drzew nie jest w stanie powiedzieć jak podetnie akacje, ale złotówkę budowlaną za każde drzewko chce przytulić. Elektryk nie może przyjechać, bo dzieci mu chorują, a u mnie sterownik do pieca i do kaloryfera kanałowego byłoby dobrze podłączyć. Pan od dachu jak usłyszał, że już mieszkam i że mi ciepło, poszedł do innej pracy. Zapewnia, że zaraz dach mi ociepli, ale nie wie kiedy, bo się nie wyrabia. Pan od tynków uciekł bez śladu i rozłącza rozmowy telefoniczne. Pan od bramy nie odbiera telefonu. Drzwi wewnętrzne czekają na dobrą szybę, bo na produkcji się pomylili i zamontowali brzydką. Cokoły dopiero po drzwiach, ale już poszły do malowania. Panowie przyjechali "wczorajsi" i nie jestem pewna czy dobrze je zamontują.
Chciałam zgrabić liście, ale córka poradziła, że nie ma sensu, bo liście na wiosnę użyźnią trawę. Cieszę się, że Marry Christmas się przyjęła i nie będę musiała już nigdy kupować choinki. Jest śliczna.
Ciemno robi się już o 16-tej. W tej ciemnicy lepiej rozumiem "magię świąt". Przydaje się odrobina jasności, czułości i bliskości. Też czekam i nie daję się demonom, chociaż parkiet nie jest dobrze przy brzegach przycięty, choć cokoły nie mieszczą się pod kaloryferami (3 mm), choć rura w kuchni za bardzo wysunięta i trzeba wkuć tynk bo się szafka nie zmieści, choć nieustannie szukam tynkarza do garażu.
Komentarze
Prześlij komentarz