Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2023
 Ciągle myślę co oznacza bycie prymitywnym. Kiedyś tego określenia używało się do osób z brakiem wykształcenia, ale teraz w dobie pozytywnej motywacji do nauki i szerokiej możliwości zdobywania wiedzy, prymitywny to kto? Osoba prymitywna nie wykazuje czułości, nie czuje innych. Troszczy się tylko o swoje potrzeby i życiowe cele, nie dostrzega różnorodności. Stosuje manipulacyjne metody porozumiewania się z ludźmi. Potrafi być blisko, bo bliskości potrzebuje, ale nic z siebie nie uroni. Jest jak czarna dziura, choć moim zdaniem posiada gradację. Można być prymitywnym trochę. Prymitywne jest oczekiwanie handlowców i wykonawców, że dopiero jak wpłacę połowę kwoty zamówienia, to zaczną produkcję towaru, a gdy wpłacę całość, ewentualnie dowiozą i zamontują. Zero zabezpieczenia. Pan od wycinki drzew przychodzi przed świętami, gdyż zależy mu na jemiole. Będzie miał urobek. Pan od kuchni dziwi się, że nie chcę mu dołożyć paru stów. A nie ma Pani zaskórniaków? pyta. Odpowiadam, że niestety moją
 Zalety mieszkania w domu. Blisko natury. Można wyjść na taras i wypić kawę, zobaczyć zmieniające się okoliczności przyrody. Mieszkanie doświetlone, a promienie słońca działają kojąco. W prawie wszystkich narodach, ludzie zwyczajowo wychodzą posiedzieć na słońcu.  Łazienki mogą mieć okna, co wspaniale doświetla i pozwala nie zapalać światła w każdej, drobnej i grubszej sprawie. Tak było u mojej babci w Przemyślu, mała, jasna toaleta, nie do końca dobrze wentylowana. Na razie czuję mocny ciąg w kanale wentylacyjnym, zobaczymy jak będzie później.  Ostatecznie, nie słychać sąsiadów. To wspaniałe uczucie, choć z drugiej strony głośno szczekające psy. Ale sąsiedzi nie stukają obcasami, nie trzaskają drzwiami i nie przypalają kotletów. Uff i liski są. 
 Miało być na świętej Łucji (13 grudnia), ale się omsknęło. W szwedzki dzień światła pali się świeczki na znak, że dzień powoli zaczyna wyglądać ze wschodu, czyli brzask odrobinę wcześniej następuje, choć zachód jeszcze skierowany w stronę ciemności. Upatruję, że ten dzień przyniesie odwrócenie wszystkich mrocznych spraw na właściwe tory.  Dostałam obietnicę, że Adam od cokołów zadzwoni do mnie, choć zmęczony od kilku tygodni. Nie zadzwonił oczywiście. Dachowiec postraszył, że nie zrobi mi gładzi na poddaszu, bo mu się to nie opłaca i nie będzie dokładał. Ja na niego wielkie oczy, jak to panie Tomaszu, przecież nie strzeliłabym tak sobie w stopę, że tylko płyta GK, a potem jeszcze następna ekipa od gładzi rozkłada rusztowanie. Po prostu się na to nie zgadzam. W dalszej dyskusji okazuje się, że zapamiętał niższą cenę niż ze mną wytargował. Tego jeszcze nie było. Ale Tomasz nie chce dalej rozmawiać o pieniądzach. Musi sobie policzyć.  Robotnicy cały czas ocieplają dach i palą w kominku.
 Piątek weekendu początek. Dziś panowie od ocieplania przyjechali o 6:37. Jeszcze godzina do brzasku. Wysiadali po ciemku z samochodu i taki sam obrazek wczoraj był po 17:00, jak ich żegnałam. Mówię to szefowi, a on z uśmiechem: "co robić, takie życie".  Wczoraj posprzątałam po ich bałaganie. Tomek pokazuje moją robotę Mirkowi jako przykład. Mirek na to, że nie może znaleść cytryny, którą dałam mu cztery dni temu i już dawno ją wycisnął, a ja wyrzuciłam resztki skitrane między śrubami. Mirek narzeka, że inni nie odkładają rzeczy na miejsce i że szef nie kupuje wystarczającej ilości sprzętu do roboty, a szef Tomek podaje przykłady, jak to pracownicy wszystko mu gubią. I w tym całym galimatiasie praca idzie do przodu niebywale szybko. Tymczasowy strop powstał w godzinę. Przy dachu nikt się nie rozdrabnia.  Z tego wszystkiego nie zdążyłam oskrobać całej kory i zaimpregnować, więc nigdy więcej zielonych rąk. Pozostaje mi tylko wiara, że wcześniejsza impregnacja była robiona przez
 Spadł pierwszy śnieg i dni robią się najkrótsze z możliwych. Oczywiście wtedy dachowiec przychodzi do mnie, bo już na dworze pracować nie można, więc postanawia się schronić u mnie i wreszcie mi ocieplić dach. Jakoś ten etap stresuje mnie najbardziej. Może dlatego, że jednocześnie zakładane są drzwi wewnętrzne, wykańczana łazienka, zakładana elektryka, internet, lustro, utwardzanie terenu, wentylacja, meble kuchenne... zasłony i szafy jeszcze do zabudowania. Ale tygrysek wygląda pięknie.  Pan Tomek zorganizował super ekipę, trzej pracownicy z Uzbekistanu okazują się mieć studia wyższe, więc rozmawiają po angielsku. Generalnie kiepsko, ale dogadujemy się. Bardzo fajnie pracują, choć boję się chwalić dzień przed zachodem słońca. A widok na Kampinos również zaśnieżony.  Tomek twierdzi, że jak skończę budowę to nie będę miała co robić i to dlatego czuję stresa. Może ma rację? A na razie usunęłam jedno gniazdo z kalenicy i podczas skrobania dachu odnalazłam drugie. Nie byłam w stanie dosię