Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2023
 Szeryf od kominków cudownie nazwał mieszkanie rodziców: senioratkę widzę pani buduje? Sprawdziłam, istnieje takie określenie: dom z 2 oddzielnymi wejściami przeznaczony dla 2 pokoleń. Pasuje idealnie, tylko czy jest to określenie na cały dom, czy tylko na mieszkanie dla drugiego pokolenia? Szeryf zostawił pracownika i pojechał na majówkę. Nie ma przesłanek, że jeszcze kiedyś go zobaczę. Za to pracownik bardzo sympatyczny, tylko narożnik cały mi wyciął, a miał wyciąć do połowy.  Jak zdiagnozowaliśmy sprawę, nie poczułam nawet milimetra złości. Już tyle błędów było na tej budowie, że wycięcie jednego narożnika mnie nie rusza. To się zateguje, mówię do majstra. On łaskawie prosi, żebym z niego nie żartowała. Pokazuję mu mojego ulubionego mema (post z 6 marca), śmiejemy się, a potem on "musi" przesunąć rurę, żebym miała półeczkę: "zrobię to dla pani, za ten błąd który popełniłem". I oboje jesteśmy zadowoleni. Szeryf stwierdził, że bociany przynoszą szczęście i wyszedł
 O rety parapety. Przyjechały i nawet dają radę, choć to najdziwniejsza transakcja ever w moim życiu. Bo z każdą następną rozmową okazywało się, że jednak klejonka, że poleca obłogowanie i najlepiej obłóg fladrowy. I że Jacenty przyjedzie i zamontuje. Przyjechał Jacenty wczoraj z pracownikiem. Obaj ledwo chodzący i długo musiałam się zastanawiać czy oby nie popiwszy poprzedniego dnia. Ale ochoczo zabrali się do montowania parapetów i nawet to nieźle wyszło. Każdy opowiedział mi swoją historię wypadków ortopedycznych dotyczących kolana i biodra. Widać, że sami zleceń nie zdobywają, tylko szef z większej firmy po drugiej stronie Warszawy zlecenia im daje. A strona internetowa firmy bardzo ładna i medialna.  Parapety pasują do stodoły i cena dobra, więc ogólnie jestem zadowolona. Tylko zachowanie szefa bardzo dziwne, wręcz mafijne. Jak teraz idę myślami wstecz to wydaje mi się, że nieźle sobie mnie rozpracował. Najważniejsze, że obyło się bez betonowych skarpetek. Parapet i parkiet zakupi
Marek Edelman 2005, w rocznicę wybuchu powstania: (...) Zrozumiałem wtedy,  że każdy człowiek może okazać się zdolny do popełnienia tak strasznych rzeczy i że przed tym trzeba ludzi przestrzegać.(...) I dziś wciąż w każdym z nas kryje się atawistyczna skłonność do niszczenia, zabijania. Nad tą skłonnością trzeba zapanować. (...)  Trzeba więc pilnować, by kultura pielęgnowała dobroć, nie nienawiść. Wojna się skończyła, a my ciągle tego nie potrafimy.  To znaczy, że nie dość dobrze uczymy, system edukacyjny jest zły. Bo nienawiść dużo łatwiej wzbudzić, niż skłonić do miłości. Nienawiść jest łatwa. Miłość wymaga wysiłku i poświęcenia.  Budowa jest jak w wojna - usłyszałam od Kasi architekt. I ma rację. Jestem ciekawa ile jeszcze dziwności mnie spotka. Nie spodziewałam się, że każda z tych rzeczy będzie wzbudzać uczucia wcześniej mi kompletnie nieznane. Może w przyszłości spróbuję je opisać, na razie nie wiem jak, ale mam tylko nadzieję, że nie jest to nienawiść. A tymczasem zaskoczyła mni
 W budowlance też widać pomysłowość producentów w oszczędzaniu na materiałach. Komfort klienta, nie mówiąc już o jego kasie,  jest tutaj na szarym końcu w łańcuchu dostaw. Piec gazowy kondensacyjny wyposażony w najnowsze komponenty grzewcze i pompujące, ale to co się da, producent wyprowadza na zewnątrz i trzeba montować oddzielnie. Metoda daje się stosować w urządzeniach skomplikowanych, gdzie ani projektanci, ani nawet dystrybutorzy nie potrafią z góry przewidzieć jaki zakres elementów trzeba będzie dokupić. To się okazuje dopiero przy montażu. I tu stara rada RFM (read f...g manual), której wiadomo jak bardzo nie przestrzegamy. Zmierzając do brzegu, mam śliczne niebieskie naczynie przeponowe do wody grzewczej, co dodaje uroku całej instalacji. Już wiem, że drewno to zakryje. Szczęśliwie otrzymałam dwa nowe krzaki hibiskusa od Marii z Owczarni, gdzie przy okazji dostałam tartę szpinakową i tiramisu, które poprawiło mi nastrój na dwa następne dni. Cukier krzepi. 
 Hydraulik to zawód, który na pewno nie skończy się w najbliższej przyszłości, a hydraulicy zarabiają chyba najwięcej na świecie. Wprawdzie po instalacji kotłów hydraulika plecy bolą i zapowiada weekend smarowania i leżenia, ale jeśli za dwa dni w pracy zgarnia tyle co pensja profesorska w Polsce to może nic nie szkodzi, że czasami coś poboli. Ma szczęście, że jest miły, bo może też bym ogarnęła tę robotę: A przyroda się uaktywnia i wreszcie lubczyk mi się przyjął i mam nadzieję, że wytrzyma na tej marnej ziemi. Bo kolor gleby może nienajgorszy, ale piaszczysta bardzo a i widać, że sąsiad tu śmieci rzucał. Próbuję być stanowcza, gdy rozmawiam z budowlańcami. Krzyczę na cieślę, że jego pracownicy rzucają pety i drogie wkręty ciesielskie, proszę, żeby dokładnie wyliczył ilość kołków i legarów. A on z reguły odpowiada: no mówię im, żeby nie rzucali... no miałem policzyć... Co zrobić, aby poprawić swoją skuteczność? Czy szantażować kasą? Ale to ma być mój dom i chcę, żeby budowali go stara
 Znaki wiosny już są ewidentne, ale czy one nie marzną przy minusowych temperaturach w nocy? To bardzo miłe, że przyleciały. Ciekawe czy to te same, które były w zeszłym roku? A jeśli tak to pytanie, czy zauważają zmiany budowlane? Moja główna rozkmina: jak być ekologicznym? Ostatni murarze zostawili pełno okruchów betonu na całej posesji. Teraz ja to zbieram i czuję się jak Kopciuszek oddzielający mak od popiołu. Swoją drogą zawsze uwielbiałam tę bajkę. Czy to dlatego teraz z cierpliwością potrafię znieść takie żmudne prace? Ba w dodatku sobie sama ich szukam. Co powoduje, że niektórzy potrafią omijać wielogodzinne oddzielanie "grochu od fasoli", a inni z przyjemnością usypują mandale z kolorowych piasków? Gdzie umieszczać chemiczne resztki po budowie? Wiem, że to wymaga nie lada wysiłku i pewnie dodatkowych kosztów. Na szczęście prąd już jest i niesamowita radość z pierwszych gniazdek zamontowanych przez elektryka. 
 Niestety nadal nie mam sweterka dla mojego tygryska. Trochę poczułam się jak w komunie, gdy na każdym kroku brakowało towaru, choć kasa ewentualnie by się znalazła. Pomimo zapewnień w fabryce i wyboru składu budowlanego współpracującego z producentem, pomimo wpłaty kasy - towar się ulotnił, jak ostatnie paróweczki hrabiego Barry Kenta. A zima ciągle trzyma i krzewy przywiezione od mamy być może całkowicie przemarzły. Zobaczymy, gdy nadejdzie wiosna, już o siódmej wieczorem całkiem jasno.