Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2021
 Czekając na krokwie coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że budownictwo nie podlega żadnym regułom biznesowym. Drzewa nie ma, bo wszystko sprzedajemy do Chin (zasłyszane od znających się na tym fachowców). Ale drewno jakoś się znalazło, bo każdy fachowiec ma znajomości. Oczywiście za tę unikalną cechę jaką jest "znajomość" trzeba zapłacić. I to nie tylko za materiał, ale za dodatkową wartość fachowca związaną z posiadaniem "znajomości". Trzeba czekać, zamówienia realizowanie są przez minimum miesiąc. Rozmycie niepewności dotrzymania terminów: dostarczenia materiałów, wykonania prac, zapłacenia za usługę, przekracza moje pojmowanie świata i przypomina mi zasadę nieoznaczoności Heisenberga. Nie potrafimy jednoznacznie określić położenia i prędkości cząstki elementarnej. Ja też nie potrafię pojąć jak różne są sposoby .... budowania. Nie to, żeby u mnie wszystko było pod kontrolą. Miałam pracować jako obserwatorka nieba, a tylko zwiedzam najstarsze teleskopy. O
 Podróże, dawniej znaczyły co innego. Taki Krzysztof Kolumb jak wsiadał na statek to musiał zabrać rodzinę, albo był samotny. Teraz podróżują wszyscy i jak pięknie pisze Olga Tokarczuk, podróże mogą być do siebie bardzo podobne, a tym samym mogą zacząć się nudzić. Pamiętam jak wyjeżdżałam na pierwsze konferencje. To była ekscytacja miejscami, które wcześniej były nieosiągalne, bo żyliśmy za żelazną kurtyną. Potem wyjeżdżałam, żeby odpocząć od domowej codzienności, od zakupów, prania, sprzątania, gotowania, zajmowania się dziatwą. Ale po trzech dniach już tęskniłam za rodziną, zachwycałam się miejscami, i robiło mi się smutno, bo zawsze jeździłam sama. Ale czy to źle? Samotność to czucie siebie. Cóż w tym złego? Nic, jeśli się tego nie boimy.  A dlaczego w Walencji stoją budki telefoniczne? W dobie telefonii komórkowej nikt już nie pamięta takiego zabytku, a jest ich pełno w całym mieście. Hiszpanie bardzo dbają o ludzi starszych i chorych, być może i tych bez telefonów komórkowych, cho
 Dlaczego w Bern na środku ulicy stoi karzeł pożerający dzieci?  Może to oznaka, że wychowanie powinno być twarde, bez sentymentów i raczej oparte na konkurencji... brrr. Tak się czułam, gdy w ostateczności otrzymałam fakturę za materiały budowlane - bez sentymentów, po długim czasie, gdzie połowy już nie pamiętamy, a wszystkie WZ-tki już wyblakły. Więc ja może bez sentymentów nie zapłacę :). Pocieszające, że Einstein tu był: 
 Wizytowali najważniejsi dla mnie inspektorowie budowy. Obejrzeli wszystko i się nie załamali. To wielki sukces, bo ich opinia się liczy bardzo. Przy okazji wyszły wspaniałe zdjęcia, na których widać jak bardzo do siebie pasują, bo stanęli tak zupełnie się nie umawiając. Tato powiedział, że murarz dobrze się spisał i zrobił wszystko jak należy. Blisko coraz bliżej - cieszę się bardzo. 
 Kiedyś usłyszałam, że najlepiej od razu mieć architekta budynku i architekta wnętrz. Ale to wszystko kosztuje olbrzymie pieniądze, a ja mam ich mało więc staram się przyoszczędzić. No i pojawiło się odmienne zdanie na linii architekta budynku i architekta wnętrz. Obydwie niezwykłe panie są fantastyczne i ich gusta bardzo mi się podobają, byłam wręcz pewna, że one sobie wzajemnie też będą się podobać. Ale nic bardziej mylnego, zresztą obydwie prowadzą odmienne style życia i mają inne potrzeby bytowe. Krótko pisząc zapamiętałam dwie frazy: "na ch..j Ci ten widok na Kampinos jeśli nie będziesz tam przebywać" i "po co Ci k...a taka łazienka mała jak w bloku". A ja myślałam, że będę ćwiczyła do ostatnich dni mojego życia :) myjąc się tylko od czasu do czasu :)  
 Nadal nie wiem czy przykrywać chałupę na zimę dachem, czy nie? Zdania są podzielone, jedni twierdzą, że przecież w hurtowniach pustaki stoją miesiącami i nic się nie dzieje, a drudzy, że beton komórkowy chłonie wodę i potem tego nie da się wysuszyć tak łatwo. No i bądź tu człowieku mądry. Ale poczułam się jak kupa gruzu, gdy okazało się, że cena podana przez dachowca jest tylko za połowę roboty niż wcześniej mi się wydawało... WOW dlaczego nie zostałam dachowcem... a raczej dachowczynią. Byłabym teraz bogata, ale z przetrąconym kręgosłupem, bo dekarze noszą olbrzymie bele drzewa. A tak czuję się jak kupa gruzu, która leży w ogródku. 
 Pierwsza impreza w plenerze, urodziny na europaletach. Bardzo spontanicznie, ale przemiło, bo pogoda dopisała. Najpierw śniadanie z dorosłymi dzieciakami, a potem proste wizyty przyjaciół, a wśród nich najbliższych sąsiadów: Krzyś Krakowiak też był, tylko zdjęcia robił - dziękuję bardzo, ja byłam zbyt przejęta. Toast symbolicznie i tylko Ci co autem nie przyjechali. Tak już teraz będzie, ale mi to nie przeszkadza wcale. Oglądaliśmy wszyscy to co powstało, chodziliśmy po schodach i zachwycaliśmy się widokiem z okien: Łapaliśmy jesienne promienie słońca. Córeczka moja przywiozła pyszny tort gruszkowy, który zjedliśmy w całości. Zawitała też Kasia Muller, aby obejrzeć jak wykonawca trzymał się jej projektu. 
 Ostatni dzień robót. Jadę rozliczyć szalunki, oddali mi 1.6 ZB (złotówki budowlanej) - całkiem fajnie się poczułam, choć i tak facet mi policzył za płyn do czyszczenia, a powinien mi dać za darmo... Ale nie umiem z nimi walczyć. Faceci, którzy w budowlance są lat wiele stają się bardzo opresyjni, bo latami hodują w sobie "walkę o swoje" połączoną z pazernością. Nigdy nie nauczę się ich łamać. Mogę tylko zadowolić się pięknym widokiem z okna na Kampinos:  Miałam na myśli ostatni dzień robót murarskich. Mój wykonawca wyjeżdża na inną budowę. Przyzwyczaiłam się już do jego emocjonalności, gdy godzinami mi tłumaczy jakie to miałam szczęście, że na niego trafiłam, więc powinnam dołożyć lub premię mu wypłacić. Każdego dnia mówił, jak to właściwie nie chciał mi murować, ale się nade mną zlitował. Podkreśla jaki to piękny dom mi wybudował, choć od początku słyszę co to za projekt mu dostarczyłam i że z tyloma błędami projektu to on jeszcze nie widział. Pogoda przepiękna, więc nie ma