Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2023
 W tym roku wyrosły trzy bociany. Już trochę latają, ale ponieważ nie mieszczą się w gnieździe, zarówno rodzice jak i dzieci przesiadują na sąsiednich dachach i zaznaczają je białą mazią (podobno ciężko się usuwa).  Ciekawe co ostatecznie zmusza je do migracji, brak pożywienia czy temperatura. A oto żywe stworzenia na sąsiednich dachach. Bociek i kotek pani Teresy. Wioskowe to zdjęcie.  Dycha do dychy aż napełnimy kielichy - usłyszałam w punkcie skupu złomu, gdy wreszcie tyle przyniosłam, że papierkowy pieniądz dostałam. Zbieranie złomu bardzo mi dobrze działa na głowę. Czuję, że troszczę się o planetę, porządkuję swoje podwórko, a być może powstaną z tego złomu nowe unikalne przedmioty. Zakwitły żółte gerbery, pozyskane z działki mamy Ewy. Jednak przyroda ratuje się przed suszą. Mijają dwa lata od uzyskania pozwolenia na budowę - imieniny Anny zapamiętam na zawsze. 
 Prace idą równolegle. Wreszcie przyszedł elektryk i pan od płytek. Gdy zaświeciły się żarówki poczułam wielki krok do przodu. Zrobiło się przytulnie. I już nie ważne czy ta elektryka jest dobrze zrobiona czy nie. Najważniejsze, że się świeci. Pan od płytek najpierw mówił, że nie potrzebuje, bo ma swoje, a teraz sam chętnie korzysta. W mieszkaniu bałagan i ciągłe przestawianie próbek farb, narzędzi i wody do picia.  Ale jakże ładnie już z zewnątrz widać rozświetlone okno. Nieznane dotąd ciepło przenika moje ciało i duszę. Wielka radość, bo widać, że na dniach mogę się przeprowadzić. Przynajmniej będę widzieć rzeczy dookoła. Mam w planach mnóstwo czynności wykończeniowych, ale potem praktyka pokazuje, że ciągle muszę wszystko odkładać na później. Jest tego tyle i wszystko zaczynam, a niewiele dokańczam. Mam nadzieję, iż w niedalekiej przyszłości wszystko się ładnie dokończy i uzupełni. 
 Czyżby skończyła mi się wena twórcza? Zupełnie nie wiem co napisać. To może podsumuję czas ogólnie. Odwiedziny Basi i Oli, które cały czas mi mówią jaka jestem silna. Podczas ich wizyty pada deszcz i ja boję się, że zmoknie wełna mineralna. Próbuję zasłonić, ale kompletnie moknę. Na szczęście jest dach nad głową. Pijemy bezalkoholowe prosseco, jest ciasto i arbuz. Bardzo fajne te koleżanki.  Jak wychodzą przestaje padać. Pięknie wysycha ziemia, bo przypominam, że generalnie przez Europę przechodzi fala gorąca. Upały ogromne powodują suszę rolniczą, wszystko usycha, róża ma tylko trzy kwiatki, a maliny wręcz się zwijają zamiast rozwijać.  Majster oczywiście nie doliczył się membrany i przywiózł jakąś swoją, teraz ściana frontowa jest niebiesko zielona. On nigdy nie nauczy się liczyć. Działa jak dziecko we mgle, ale już o tym wiem i nie mam na to rady. 
 Musiałam i ja zrobić przerwę od majstrów, bo wreszcie konferencja, którą współorganizowałam od dwóch lat. Siedząc w Krakowie nie wiem co robi Tomek, albo jest i kończy elewację, albo go nie ma. Zobaczymy jak po tygodniu zmieni się sytuacja.  Organizacja konferencji na ponad 1500 osób jest wyzwaniem totalnym. Robię to razem w grupą ludzi, ale mimo wszystko po raz pierwszy w naszym kraju. Niektóre działania przypominają mi budowę i zmaganie się z dostępnością innych ludzi i ich przerzucaniem odpowiedzialności. Mam nadzieję, że jakoś dotrwam do piątku. Widok z hotelu obłędny. 
 Takie piękne stwierdzenie na grupie fejsbukowej znalazłam: mylisz się, że budujesz dom, to dom buduje Ciebie. I zgadzam się z nawiązką. Ile nowych czynności się uczę i jakie nowe troski dochodzą, których wcześniej nigdy nie znałam. Okazuje się, że folia po wełnie mineralnej to wspaniałe może zastąpić folię malarską. Więc suszę je rozkładając na ziemi, tak w Indiach ludzie suszą pranie. U nas prania nie wysuszymy, gdyż rano i wieczorem zbiera się rosa, więc tylko w środku dnia suszenie na ziemi działa.  Wreszcie trafiło i mnie. Do tej pory w duszy myślałam, że nie jest źle bo majstrowie przychodzą i budują. Aż tu naraz trzech majstrów w poniedziałek nie przyszło. Jeden wykończeniowiec - awaria u innego klienta - rura pękła i trzeba kuć wannę. Drugi cieśla od elewacji - od pół roku miał pojechać na inną robotę i już teraz musi urwać się na cztery dni - ostatecznie tydzień go nie będzie. A elektryk też coś innego sobie ogarnął. Wszystko stoi, upały a ja akurat przed konferencją zajęta in