Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2023
 W naszym klimacie to 8 (słownie osiem) miesięcy jest wilgotno. I to bardzo wpływa na życie. Dlatego kamienie do opaski przyjechały. Bardzo ładne te kamienie, takie naturalne, bo te białe lub szare to takie nie z naszej ziemi. Ciekawe czy to patriotyzm jakiś czy sentyment normalnie mi się włączył. Pierwotnie miał być Otoczeń Bałtycki (czysto z sentymentu do morza), ale Pan od kruszyw roztaczając aurę wody kolońskiej marki "wczorajsze piwo" stwierdził, że pierwsze słyszy. Natomiast wiedział co to jest kliniec. Wilgoć skoro ma być to najlepiej iglaste wyciągają, więc samosiejki przenieśliśmy za granicę mojego ogródka. Mam nadzieję, że nie uschną zupełnie i w przyszłości będą dawać super cień.  Dzisiejszego ranka same fuck-upy: z wełną mineralną (jednak nie pokryje dobrze krokwi), misy WC dostępne dopiero za miesiąc, a w mieszalni farb Pan zapomniał dać mi gruntu. Na szczęście wie o tym. Pozostaje tylko grzać się przy ognisku, które przyjaciółka Ania cyknęła, gdy siedziałyśmy dn
Tak już jest ta podłoga. Niestety trochę pstrokata, po wielkich bojach o nie przeterminowaną chemię i ostatecznie położona przez innych wykonawców. Czy coś jeszcze mnie zaskoczy? Podobno można się na niej potarzać - zapraszam wszystkich chętnych.   Cieszę się, że taki wzór, bo to jedyny który pasował do tego rodzaju drewna. Czekamy aby się ułożyło. Przepisowo trzy tygodnie, ale zobaczymy. Nagle, po położeniu podłóg zniknęli wszyscy majstrowie. Jak się cicho zrobiło i spokojnie. Nikt mi nie mówi o której mam się pojawić we własnym domu. Odpoczywam i nadganiam pracę. Podłogę kładli Adam i Krzysiek - rozumieli się bez słów i nie siedzieli długo bo: córka dzwoniła, że przygotowała kolację, a przecież nie mogę dopuścić, żeby sama jadła, bo to najgorzej samemu jeść... ja jej mówię lepsza najgorsza prawda od kłamstwa. Takie majstrowe mądrości opowiadają. Jednak na końcu nie powstrzymali się od delikatnego skrytykowania jakości parkietu.  Hibiskusy zakwitły jak kwiat róży w baśni o Królowej Śn
 Robota kocha głupiego - powiada sąsiadka Teresa. Bardzo ją lubię za jej niesłychaną, intuicyjną wrażliwość. Mam wrażenie, że jest bohaterką, pracującą i opiekującą się bliskimi ponad swoje siły. Podarowała mi cukinie ze swojego ogródka. Taka ziemia płonna w okolicy.  Z drugiej strony: w życiu nie chodzi o to by niczego się nie bać, ale by działać i realizować swoje marzenia pomimo lęku. I jak odróżnić głupiego od tego realizującego swoje marzenia? Chyba odpowiem dopiero jak zamieszkam i śniadanie na Tarasie Kampinowskim stanie się codziennością. Monika, bliska dusza z Bydgoszczy, żyje tak od kilku lat i bardzo sobie chwali. Nie mogę się doczekać. 
 Wszystko, wszędzie, naraz... jest jak w tym filmie - tegorocznym zdobywcy siedmiu Oskarów. W piątek, tuż przed sierpniowym długim weekendem, Wojtek kończył płytki, przyjechali Adam i Krzysiek i  namówiliśmy się na robienie parkietu, kierownik budowy przygotował zestaw dokumentów na oddanie domu do użytku (warunek konieczny do skorzystania z programu Moja Woda) i ostatecznie dostałam wycenę szafek kuchennych. I cud się stał, a mianowicie Tomek bez zapowiedzi (miał być na Mazurach, ale przeciążył nogę i musiał zawrócić) przywiózł swoich dwóch pracowników. Skończyli bić deski nad tarasem Południowym - uff. Mówię, że wolę aby dokończyli kłaść tynk mozaikowy, ale szef rozkazał bić deski, a do tynku przyjadą jak on będzie wypoczywał na Tureckiej Rivierze. Cały weekend upływał bardzo pracowicie. Mozaika częściowo położona - na ostatnie trzy metry zabrakło :) kto źle policzył? Pod mozaikę gruntem już sama malowałam i jednocześnie zabezpieczałam przez opadami, których nie było, bo właśnie na t
 Jednak się wszystko jeszcze bardziej rozchodzi niż się spodziewałam, choć nadal nie tracę nadziei na przeprowadzkę z końcem lata. Deski nie dojechały choć kuriera zamówiłam. Gruntu akrylowego zabrakło dosłownie na cztery metry cokołu. A panowie już wcześniej skończyli robotę i poniedziałek jadą na Mazury do innej roboty. W sumie to dzisiaj miałam refleksję, że jednak mnie trochę robią, bo jeden dzień mogli ten wyjazd przesunąć i położyć u mnie tynk i te 11 desek na podbitce tarasu.  W przeciwnym wypadku ten nieszczęsny rów będzie jeszcze dwa tygodnie, bo najpierw praca na Mazurach, a potem majster do Turcji na wakacje jedzie. Muszę być twardsza w negocjacjach. Nie wiem jak wykończyć wejście do domu i zadaję sobie pytanie czy elewacja ma wejść pod podmurówkę czy odwrotnie? Na razie tylko wystaje jakiś jęzor zostawiony przez panów od wylewki. W tle styrodur jeszcze klejony przez murarza. Niech stanie się cud, abym nie fruwała przez ten rów przez dwa tygodnie. 
 Długo tłumiony gniew zbiera żniwo w postaci codziennego stresu. Tyle psychologia, a ja nie potrafię się gniewać, niestety. Czy można jeszcze tego nauczyć się na stare lata? Czy będę trwała w stresie codziennym do dni moich? Ale ja stresu nie czuję... jedynie odczuwam zajętość różnymi sprawami. Chyba normalne w przypadku budowy jedynego domu jako najcudowniejszego miejsca na świecie. Czy mogę gniewać się na wykonawcę, że zabrakło 11 (słownie jedenastu) desek? Dostawca desek liczył powierzchnię z piórem, a ja bez pióra. Jak można liczyć pióro skoro wchodzi ono we wpust? Góral potrafi, a ja się nie gniewam. Następna wtopa z parapetami. Długo męczyłam wykonawcę o kontakt do parapetów zewnętrznych. Oczywiście zapracowany mi nie wysłał. Potem składał elewację, a ja słyszałam wedle parapetów: to się zamówi i będzie. I zamówił coś obrzydliwego. Pokazywał mi toto na zdjęciu, a ja tylko patrzyłam na jednolity kolor zaślepek. Nie zwróciłam uwagi, że na zdjęciu widniał również parapet w drewnopod