Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2021
 Jednak najgorszy dzień jest dzisiaj, bo kominy prawie powpadały w dziury. Wszystkiego się uczę, bo skąd mogłam wiedzieć, że to inwestor wybiera kształtki kominowe. Na szczęście tato mnie zapewnił, że będzie dobrze. Ale dużo się nauczyłam, że kanalizacja musi przejść pod wentylacją i też wymaga odpowietrzenia. I że musi być wyżej niż wentylacja, żeby to powietrze nie wlatywało znowu do pomieszczenia. A i kominy wentylacyjne muszą być 30 cm nad kalenicą, bo inaczej grawitacyjna wentylacja nie działa. Bardzo mnie ta wiedza cieszy i jednocześnie zabiera twardy dysk w głowie. Na szczęście pan Marek dużo wie i jego wiedza jest niezastąpiona. On bardzo lubi rozkminiać sprawy, tylko trochę się boi, nie chce popełnić błędu, odwagi Panie Marku, świat się nie zawali ... najwyżej komin.  
 Tydzień nieobecności i ... tęsknię za budową ... czy to możliwe? A co będzie jak skończę, może w moim interesie jest budować latami ??? Tęsknię za ekipą budowlaną bo pracują solidnie i miło patrzeć jak realizują znaną prawdę - praca uszlachetnia. Wyglądają na super zorganizowanych i widać jak porządkowanie przynosi im satysfakcję.  Poza tym jestem bardzo ciekawa postępów. Stoją już ścianki na stropie i widać pięknie Kampinos. Oczywiście zawsze jest możliwość, że coś pobudują, ale jakoś mnie to nie przeraża. Widać blaszak sąsiada, podobno są sposoby, żeby go przykryć zimozielonym żywopłotem. Może zacznę w tym roku :)  Dom jest usadowiony blisko istniejących drzew, wiec to światło z rana będzie ograniczone przez akacje, chyba, że wytniemy, ale na szczęście ja muszę wyrazić zgodę. Szkoda drzew, choć wiem, że liście z akacji śmiecą, ale może permakultura się wzmocni.  Okienko ze schodów, które zrobi jasność i mam nadzieję, że będzie pięknie. Takie małe szczegóły powodują dużo, budują nast
 Pani architekt przyjechała obejrzeć postęp robót i pochwaliła budowę. To dobrze, przy tym jak wczoraj usłyszałam, że narzekanie to nasza narodowa specjalność. A przecież budowa domu to nie koniec świata. Można się bardzo denerwować, ale po co ... po co sobie strzępić nerwy. Kasiu dziękuję za te fantastyczne zdjęcia i za piękny projekt. Wiem, że to z Twojej strony był kontrakt, ale przecież mogło się potoczyć zupełnie inaczej. Na szczęście mamy to co mamy, a ja nadal uczę się tych wszystkich zależności murarsko-dekarskich. No i wreszcie zrozumiałam co to jest wieniec, dotychczas tylko plotłam wianki, a tu proszę jakie cuda-wianki: 
 To przedziwne, że musiałam wyjechać na konferencję, choć wykonawca swoją robotę tylko robi w kontakcie ze mną. Ale dzwoni codziennie i pyta się czy dobrze spałam - po tym jak obudził mnie w sobotę o 7:00 z pytaniem czy podlewam beton. Musiałam mu udowodnić, że pada deszcz i nie muszę zraszać betonu i że biorę na siebie odpowiedzialność, że nie popęka. Oczywiście pomimo mojego wyjazdu, rozmawiam z wykonawcą codziennie i nawet załatwiam następne dostawy. A oto kilka fotek z piątkowego lania stropu na dzień przed moim wyjazdem. Widać chmury, które potem uczciwie podlały beton. 
 W czwartek niespodziewanie dzień wcześniej wrócił szef i zażądał podwyżki. Nic nie dało powtarzanie przeze mnie, że nie mam pieniędzy, a moja pensja w żaden sposób nie drgnęła do góry, więc skąd mam wziąć kasę? Na razie usłyszałam od szefa, że muszę bo inaczej się nie da. Pewnie komin mi zaleje betonem jak nie zapłacę - takie opowieści słyszałam od osób obsługujących koparkę. Szef zadowolony i pewny siebie, bo trwa zbrojenie stropu i nie ma opóźnień.  Mogłam stanąć na zbrojeniu, lub pomiędzy jeśli dałam radę i obejrzeć widoki. Z daleka widać puszczę, tylko, żebym zdążyła z niej skorzystać. Sobie tak powiedziałam w duszy, że jak zdążą wylać beton dzisiaj na koniec dnia ... wszystko się jakoś ułoży, a teraz padam ze zmęczenia. Dobranoc.   
 Około dziewiętnastu osób czyta mojego posta, to bardzo fajne osiągnięcie. Gdyż potrafię sobie wyobrazić, że nikogo to nie interesuje, a ja tylko piszę sobie a muzom. Strop się robi, wyjechał Marek i został jego brat. Z bratem zupełnie inna rozmowa, brat nie krzyczy choć też wymaga. Tylko szkoda, że ma takie same pretensje jak jego brat. Jednak pretensjonalność jest dość ciężkim przypadkiem rozprzestrzeniającym się na całe grupy społeczne. A tym czasem trwa szalowanie. Ładne te szalunki, takie żółciutkie.  Z dołu już brzydsze. Cały sprzęt wypożyczony, i co dziwne we wszystkich firmach każą płacić z góry, bez żadnej gwarancji, że dowiozą na czas. Schody szalują sami, przy użyciu desek, ale deski muszę zamówić już równe i wszystkie tak samo grube. "Na schody Pani powie, on wie, ostatnio ładne nam przywiózł. Jeszcze tylu rzeczy nie wiem, a z drugiej strony troszkę wiem - minimalnie, bo schody to dla mnie czarna magia. 
 Bociany odleciały. W cieniu wszystko już wygląda jesiennie, ale na szczęście pogoda dopisuje. Następna nowa nauka jest taka, że jak świeci słońce to trzeba szybko zamawiać beton, bo wszyscy chcą wylać jak najszybciej zanim pogoda uniemożliwi murowania. Zwłaszcza w piątek - żeby wyschło przez weekend. I tak zabrakło betonu na ścianki zbrojeniowe, a to powoduje zatrzymanie prac. Oczywiście nie mogłam do tego dopuścić, więc poszukałam innego dostawcy.  Udało się, słupy zbrojeniowe zaszalowane, zalane betonem i rozszalowane - można przyklejać styrodur wokół budynku i niwelować teren. Mam takie poczucie, że domek znajduje się w prawdziwie ocieplonej i wodoszczelnej otulinie. A ja mam już następny temat wrzucony - kominy. 
 Nadproża rzeczywiście się przydały od razu, co widać na załączonych obrazkach: Każdego dnia wysłuchuję narzekań w stylu "co to się porobiło w budowlance" i na jaki fatalny okres trafiłam, ale buduję tylko raz w życiu więc ... mam płacić i nie marudzić. I to jest najtrudniejsze, bo już powoli nie mam na to siły. Z tego wszystkiego nawet nie umiem się cieszyć, a wszystko wzrasta w tempie ekspresowym.  Dodatkowo jak czytam, że ludzie poumawiali się z wykonawcami, a Ci nic nie robią miesiącami, bo im się najzwyczajniej nie chce, to myślę sobie, że mimo wszystko dobrze trafiłam. Poza tym świeci słońce więc się cieszmy. 
 Nie ma to jak telefon od ulubionego wykonawcy o 6:58 z pytaniem gdzie jest materiał i jasną deklaracją, że nikt mu budowy ustawiał nie będzie. Słowa niedozwolone wycięłam z tej jakże czytelnej wypowiedzi. Na szczęście, gdy przyjechałam do ogródka to dojechały nadproża betonowe - o przepraszam żelbetowe, bo betonowych nie ma :). Skąd ja mogłam wiedzieć, że wszystkie nadproża są zbrojone? Gdybym to wiedziała to bym murarzem mogła być, a raczej murarką. A ściany rosną jak na drożdżach:  Bardzo mi się mały ten domek wydaje - podobno to takie prawidłowe wrażenie jak są puste ściany - złudzenie optyczne. 
 Wreszcie murują, przyjechał towar i szczęśliwi ludzie mogą budować. Towar przyjechał HDS-em na budowę, czyli stawiają na płytę fundamentową.  Mury rosną w tempie niewyobrażalnym. Miałam początkowo propozycję, żeby zrobić ściany z prefabrykatów keramzytowych, ale niestety cena za keramzyt była bardzo wysoka. Największą zaletą keramzytu miała być szybkość budowy. Osobiście zeszłam z jakością do solbetu i ... proszę po jednym dniu mamy już prawie parter wymurowany. Skrupulatnie wymierzę ile czasu zajmie murarzom postawienie ścian mojego domu i na pewno porównam do keramzytu. Oczywiście zapytałam wykonawcę co sądzie o keramzycie i tylko skrzywił twarz i nadmienił, że materiał bardzo kiepski.  A tymczasem powstaje ogrodzenie, które może być zalążkiem pierwszego konfliktu z sąsiadami. Zrobię co w mojej mocy, ażeby załatwić tę sprawę ugodowo. Mój syn, który stawia stemple na słupki pod ogrodzenie twierdzi, że trzeba wziąć jakiś alkohol i iść na rozmowę. Ciekawa jestem skąd on ma taką praktyk
 Oczekiwanie na materiał przerosło wszelkie oczekiwania. Na koniec dnia okazało się, że będzie na dzień następny, a murarz, który nie ma z czego budować to zjawisko wysoko wybuchowe. Oczywiście mieli co robić, ale nacisk był tak wielki, że jak dostawca przyjął na siebie obwieszczenie tej informacji .... odetchnęłam z ulgą. Polecam mojego dostawcę z Leszna, bo oprócz tego, że materiał jest na czas i przyjmuje zwroty, to w dodatku dzwoni do murarza będącego na materiałowym głodzie. Ale tak czy siak praca idzie i postępy są.