Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2021
 W budownictwie czasami też pada i to wcale nie ułatwia. Budowa ogrodzenia wciąż opóźniona przez warunki pogodowe. Wtedy się robi smutno i tylko złe sny nocą nachodzą człowieka. Śniło mi się, że przyszłam na budowę a tam stoi ściana, wymurowana niezgodnie z projektem, czyli podwyższona o bloczki betonowe. Ta ściana cała zalana wodą i w dodatku się kolebie jak tylko dotknę... koszmar. Przykład jak ściana wyglądać nie powinna. Na szczęście obudziłam się w pięknych okolicznościach przyrody i szybko rozwiałam złe myśli. Po czym otrzymałam filmik z budowy zrobiony przez mojego syna, który mógłby mieć tytuł "ciągle pada". Oto główne ujęcie ... brrr:
 Temat ogrodzenia ciągnie się już pare miesięcy. Chciałam najtańsze, czyli stemple drewniane i siatka leśna. Już w międzyczasie stemple podrożały o dwa złote, a potrzebuję ich 50. Siatkę udało się kupić na Allegro, co pozwoliło zaoszczędzić na transporcie, a ja doznałam oświecenia, że wielkie firmy z całej Polski wystawiają swoje towary na Allegro i jak ktoś posiada rozszerzone konto, to transport okazuje się za darmo. A taki profil mają oczywiście specjaliści od IT, bo oni wiedzą, że się opłaca. Na szczęście mam przyjemność znać takiego specjalistę i dzięki temu siatka dotarła bezkosztowo. Stemple okazały się wysokie, a robota dość żmudna. Pierwsze dwa już są, a tym czasem permakultura kwitnie i wszystkie cukinie zjadły ślimaki. Jak one mogły tyle zjeść?
 Jeżeli się na płytę wyleje 62,5 m3 betonu B30 ze specjalnym spowalniaczem wiązania to trzeba o taki beton dbać. Co oznacza podlewać w czasie upałów. Tak też robę i codziennie organizuję mojemu betonowi SPA lepsze niż sobie. A dziś zaliczyłam typową pogodową wtopę. Według iphona miało padać od rana, więc postanowiłam iść do pracy ciesząc się naturalnym nawodnieniem. Ale o godzinie piętnastej upał był nie do zniesienia, a wody ani kropli. Więc szybka decyzja - jadę podlać beton.  Rozstawiam zestaw węży ogrodowych nabytych w drodze kupna w pobliskim Brico. Podlewam, a w między czasie koszę kosą pokrzywy w rogu ogródka, aby postawić ogrodzenie. To niesamowite ile można zrobić będąc na miejscu. Pół godziny, a pokrzywy wykoszone i miejsce pod ogrodzenie przygotowane. Zwijam wszystko - jadę do domu. W drodze widzę błyskawice i zaczyna padać grad wielkości wiśni. Takiego już dawno nie widziałam, bałam się, że karoseria będzie miała wgniecenia, i że uszy mi pękną od łomotu. Na moment otworzyła
 Wylewanie płyty fundamentowej to przyjazd siedmiu betoniarek. Robota trwała pięć godzin, na szczęście betoniarnie są tak super skoordynowane, że nie może zabraknąć. Marek zdradził mi, że taką płytę to robił pierwszy raz w życiu. Potem poczuł pewną niezręczność w tym co powiedział i próbował wycofać się rakiem, że płyty to on robił tylko nie na podwójnej warstwie styroduru, a ja to przyjęłam na klatę ze spokojem. Bo jego ekipa jest super zgrana i wszystko idzie bardzo dobrze. Poza tym Markowi udało się nagrać następną robotę i przestał mnie cisnąć, żeby wejść ze ścianami, na które materiał ma dojechać dopiero za miesiąc... uff. Mam nadzieję, że teraz chwilę odpocznę... Niestety nie, muszę podlewać beton :) przez cztery dni, tak, żeby nie popękał.  Problem podnoszenia budynku rozwiązał się sam. Płyta jest na tyle wysoko, że nie trzeba nic podnosić. Odetchnęłam z ulgą, bo decyzja nie była łatwa.  Zalewanie pod belki tarasowe nie wymaga szalunku - podobno lepiej jak ziemia sama się układa
 Właściwie to myślałam, że najgorsze dni mam już za sobą, ale niestety one chyba ciągle przede mną... Nagle powstało pytanie czy podnieść budynek o 14 cm. I kto ma o tym zadecydować - ja która kompletnie się na tym nie znam, czy ktoś kto się zna ... czyli kto??? Pytanie poważne bo zależy od tego czy mi się będzie lała woda do domu. Ciekawe kiedy poddam się, być może jutro. Na razie Wykonawca radzi, że mam zrobić tak jak ja chcę, ale skąd mam wiedzieć jak chcieć, przecież się nie znam... czy jest jakiś inżynier z wychyleniem humanistycznym, który mnie uratuje?  Oto stal zbrojeniowa, która trzyma cały dom i najważniejsze, żeby nie przezbroić, bo ceny szaleją
 Dziś stoczyłam walkę o stal zbrojeniową, którą ... przegrałam :( niestety. A mianowicie w tej całej zawiłości budowlano murarskiej nie ma osoby odpowiedzialnej za budowanie według projektu. Każdy dodaje swoje trzy grosze i jest święcie przekonany, że wie najlepiej. A konstruktorzy i projektanci to w życiu przecież domu nie zbudowali. Chciałam z tym walczyć, ale kierownik budowy nie ma w tym żadnego interesu... wszyscy chcą prościej i wygodniej. Poddałam się, chociaż jestem przekonana, że w murarce też się zmienia i trzeba by troszkę zreformować tych majstrów. Kto się tego podejmie? ... Nie widzę chętnych. Folia leży, a teraz delikatnie dystanse i zbrojenie. 
 Wreszcie ten ultrawytrzymały styrodur rozłożony... mam podłogę jak z domku dla lalek. Dzisiejszy dzień był spokojniejszy, aczkolwiek szlag mnie trafia, że ludzie są tacy pazerni i że wykorzystują sytuację pandemii. Ceny rosną i nie można już spokojnie budować. Co rusz ktoś chce wycisnąć z Ciebie więcej i więcej. A wykonawca chce budować i ja go dobrze rozumiem. Ale elektryk wreszcie założył licznik. Przybył niczym bóg prądu mówiąc do mnie, że nic nie mógł zrobić. Kiedy ten naród znormalnieje, jeszcze wieki upłyną. 
 Tablica wreszcie stoi i blog zrobił się chronologiczny. Także można czytać ile wlezie, jeśli kogoś to interesuje. Ale głównym zadaniem blogu jest archiwizacja mojej budowy, której się uczę, jak wszystkiego co się robi pierwszy raz. I pewnie ostatni. Na tablicy numery telefonów tak jak sugerował kierownik budowy. Dodam, że stojak do tablicy zrobiłam własnoręcznie i okazało się, że umiem wbić gwoździa. Zakupiłam świder to kopania dołków za radą nowego sąsiada. Mam zamiar postawić ogrodzenie, Szymon (syn) obiecał pomoc, ale na razie jutro wyjeżdża na rowery.  Jeszcze bliżej, żeby było wiadomo gdzie dzwonić jeśli będzie nadużycie :) 
 Styrodur wytrzymujący 300 kilo Paskali dowieziony. Oczywiście nie muszę zaznaczać, że 100% droższy niż w zeszłym roku. Wykonuję telefon do konstruktora,  żeby zapytać czy można kłaść na mokry beton - można na wilgotny, ale nie na wodę. Potem pytam kierownika budowy, co robić z dalszymi pracami nad płytą fundamentową gdy będzie padać? Trzeba wypompować. Dzwonię do Wykonawcy - przywiezie pompę.  Dobrze, że agrest puścił listki zgodnie z tym co mówiła pani w sklepie ogrodniczym, gdzie kupiłam dwa krzaczki na przecenie za 8 PLN. Inaczej byłaby kicha - woda, przepłacony styrodur i uschłe krzaczki agrestu - brrr. 
 Niestety pogoda to ważny czynnik. W czwartek padało. Robotnicy zdążyli ogrodzić fundament szalunkami i pojechali do domu. Wykonawca od dwudziestu lat nie pracuje w dzień Przemienienia Pańskiego. Dziś padało cały dzień. Miał przyjechać licznik do prądu, ale oczywiście Dystrybucja w Pruszkowie "nie ma ludzi do pracy". Takie oto wymówki. Mam własne jezioro, czekam na elektryka, a bociany mokną. Pusto i wilgotno. Czy uda mi się tam mieszkać?  Bociany zmoknięte tkwią w gnieździe, może i mi się uda? Sąsiedzi zapraszają mnie na herbatę i godzą się na dalsze użyczenie prądu. Bez nich nie byłoby wszystkiego co dotychczas zostało zrobione w tym wody. 
 Tyle wczoraj się działo, że nie starczy jeden wpis. Przede wszystkim pojawił się mój najlepszy fotograf i dlatego na zdjęciach z wczoraj byłam ja i one miały pierwszeństwo, aby były opublikowane we właściwym czasie. A teraz trochę fotek z wczoraj, bo działo się dużo. Przede wszystkim przyjechały druty, czyli stal zbrojeniowa, która podobno podrożała o 100%. I wierzyć się nie chce, że te kilka drutów waży dwie i pół tony: Wykonawcy też popełniają błędy, prawie zapomnieli położyć kanalizacji, bo jak robi się płytę fundamentową raz na rok to można się pomylić. Na szczęście w ostatniej chwili przed betonem zdążyli :) A potem przyjechała taka grucha z pompą, ale była pusta, gdyż beton podjechał drugą. Tak się podobno robi w logistyce, że redukuje się puste przebiegi. Takie pompy i gruchy potem trzeba porządnie umyć. I polał się pierwszy beton. Na pamiątkę zamieszcza zdjęcie z pierwszego "rzygu" betonu. To było wzruszające swoją drogą. A potem powstała warstwa przypominająca kajma
 Lanie pierwszego betonu. To musi być chronologicznie, bo to jest bardzo drogie... taka grucha na specjalne zamówienie najpierw jest potwierdzana kilka razy telefonicznie, gdyż inaczej strata pieniędzy. 
 Miało być chronologicznie, ale dzisiaj się zaczęło i wszelka kolejność została złamana. Wjechały koparki przyjechał wykonawca, oznajmił, że synowie są bardziej robotni niż córki, i że zgodził się ten dom budować, bo się nade mną zlitował. Ale litości wykonawca nie miał ganiając mnie po sklepach budowlanych. Okazało się, że budowa jest czynnością wysoce samopoziomującą się, czyli zamówienia zmieniają się w zależności od okoliczności z pogodą włącznie. I tylko z kasy trzeba wyskakiwać - betoniarka, koparka i piach... ceny jak zwykle wysokie. I cóż ten wykonawca miał zrobić, że jak się lituje to on już taki jest i już tak ma :) nic na to nie poradzi - biednuś. 
 Ekscytacja dobiega zenitu, czyli haj budowlany zaczyna działać w pełni. Przyjechałam jeszcze tylko pozbierać siano i ogrodzić grządki, aby koparki mi nie rozjechały moich permakulturalnych upraw. Wykonawca przesunął początek budowy z 7:00 na 6:00 rano, żeby nie było. Sąsiad jak zwykle pomocny zaproponował użyczenie taczki i rzeczywiście poszło szybciej z przerzucaniem siana. A ja ponownie utwierdziłam się w przekonaniu, że ogródek daje duże ornitologiczne możliwości, bo nawet żurawie czasami się pojawią.